"Ludzie w momencie poznania miłości, muszą liczyć się z ryzykiem poznania nienawiści"

wtorek, 3 maja 2016

Autoreklama

Rok szkolny się skończył, matury niebawem również będą za mną, więc zyskam trochę wolnego czasu na pisanie. Z tego względu polecam mojego kolejnego bloga (alert: tematyka shounen ai!) : 
http://sekaiichihatsukoi-alternative.blogspot.com/

czwartek, 14 lutego 2013

Prolog

    Stała tuż przy schodach prowadzących do świątyni. Tej samej, w której mieszkała jej przyjaciółka. Tej, której płonące szczątki obserwowały właśnie szkliste, drażnione przez żar i dym, szeroko otwarte różnokolorowe oczy. Odkaszlnęła, po czym ukryła osmoloną twarz w ramieniu przytrzymującej jej kobiety. Jej matki. 
 - Gdzie są wszyscy? Niech tata tam nie idzie, spłonie! - niemalże pisnęła z przerażenia widząc szerokie plecy ojca, który znika w językach ognia. Wyciągnęła do niego rękę chcąc za nim pobiec, ale silne dłonie nie pozwalały jej zrobić chociażby najmniejszego kroku.
 - Tata poszedł im pomóc. Niebawem wróci - powtarzała Matka pewnym, chłodnym głosem. Siliła się na to, aby jej głos nie drżał. Przy córce nie mogła okazać cienia wątpliwości - Wróci. 
    Racja. Ojciec to shinobi. Powinien dać sobie radę z pożarem. Wierzyła w Ojca, którego uważała za bohatera. Nic nie dałoby rady zwalić Go z nóg.
   Jednak... Kto by przypuszczał, że sprawy przybiorą taki obrót? Że już nigdy nie zobaczy uśmiechniętej twarzy Ojca, ukochanej wioski, czy też swojej najlepszej przyjaciółki?
    Kątem oka widziała ludzi pędzących na pomoc rodowi Shinda. Obserwowała to wszystko nieco oszołomiona, ale i z lekką ulgą. Jej Ojciec nie był sam, tyle osób gnało na ratunek.
Tylko...Co z Aly? Gdzie ona... Przecież była w świątyni jeszcze chwilę temu! Zaczęła krzyczeć do swojej rodzicielki, potem kaszleć, miała sucho w gardle. Poczuła jak ktoś odciąga ją jak najdalej od miejsca zdarzenia, od czadu i płomieni. Jednak ona chciała wbiec prosto w to piekło i odnaleźć Aly.

  Nie, nie... Niech ktoś... 
    Wszystko urwało się jej chwilę potem, gdy obraz zawirował, a potem nastała już tylko ciemność. Zemdlała w wyniku paniki oraz dławiącego czadu. Te wydarzenia odbiły swoje piętno w późniejszym czasie. Strach, nerwy... Wszystkie emocje nie dawały o sobie zapomnieć. Nawet pomimo tego, że była w owym czasie dzieckiem. Nic nie mogła zrobić, ale nie było to dla niej żadnym usprawiedliwieniem.
    W momencie, w którym się obudziła była w szpitalu. Pierwszą dostrzeżoną przez nią rzeczą byl biały sufit oraz kroplówka. Następnie poczuła typowy zapach medykamentów unoszący się w sterylnym pomieszczeniu, a na końcu... Płacz. Jej matki. Z otępieniem spojrzała na rudowłosą kobietę zanoszącą się łzami, z głową na łóżku i zwilżającą jej pościel. 
     Mamo... Czemu płaczesz? 
Pierwszy raz widziała rodzicielkę w takim stanie. Jak więc i ona miała nie załkać? 
     Później okazało się, że ojciec zginął w incydencie Shinda...


*****

 - Obudź się, Kaname! - zawołał ktoś potrząsając nią mocno. Głos był silny, surowy, aczkolwiek i pełen troski. Znów to czuła... Swąd palonych ciał. Tak bardzo chciałaby usłuchać mężczyzny, otworzyć oczy i pomóc towarzyszom! Niestety, coś ją powstrzymywało. Ilekroć by nie próbowała nie mogła się ocknąć. 

 Dlaczego!? Dlaczego w takiej chwili mi to robisz?! Co warta jest ta siła, skoro nie mogę im pomóc? Pozabijają się! Wszyscy się pozabijają! Dlaczego budzisz się akurat teraz?! Jestem im potrzebna! 

    Mimo, że wszystko spała mniej więcej wiedziała co się dzieje w tej chwili wokół niej. Pewne dłonie unoszące ją oraz świst powietrza. Ktoś odskoczył robiąc unik. Uratował ją. Jak zwykle. Już była przyzwyczajona do pomocy z Jego strony, o czym nawet by nie śniła jeszcze dwa, trzy lata temu. 
    Z pewnością to był kunai wycelowany w nich. To nie było dziwne. W końcu byli w epicentrum wojny shinobi. Tu naokoło ludzie walczyli ze sobą o swoje racje. Zwolennicy i Ci, którzy byli przeciwni. A mimo to wszyscy jej przyjaciele. Oczami wyobraźni, którą napędzały odgłosy walki mogła "dojrzeć" ich pojedynek. Wszystko trwało, jak jej się przynajmniej zdawało, chwilę. 
    Ponownie usłyszała znajomy głos, z czasów, gdy jeszcze była w Konoha. Ten ton był z kolei zniecierpliwiony, pełen złości. Same negatywne uczucia. Dobrze wiedziała kto to. Mimo, że głos był zmieniony, nie taki ciepły jak dawniej, rozpoznała go. Nie mógł z Nim walczyć. Cholera, na co ta cała walka?! 

Itachi... 


************************************************************